polski
polski blog
salon24.pl
x86
Windows
Dzisiaj chciałbym krótko wspomnieć o dwóch identycznych w sumach przypadkach (żeby nie było wątpliwości, historia z wirusem dotknęła mnie pośrednio i bezpośrednio).
Jest sobie taka firma Intel, która kiedyś produkowała udane (na tamte czasy) procesory Pentium III. Były one bardzo mocnym zawodnikiem w kategorii wydajność i przeciętnym użytkownikom najczęściej kojarzyły się z niedoścignionym, choć drogim, wzorcem. Produkowano je przez lata, a firma AMD w tamtych czasach miała duży problem, żeby im dorównać (jeśli dobrze pamiętam, to Athlon był pierwszy z zegarem 1Ghz, a pałeczka pierwszeństwa w różnych kategoriach przechodziła raz na jedną, raz na drugą stronę).
W końcu okazało się / zdecydowano, że obecna tam architektura jest niewystarczająca, i trzeba dokonać zmian. Na rynek wprowadzono Pentium IV, który był o wiele gorętszy i bardziej prądożerny, a do tego… wolniejszy. Na marketing tego cuda poszły miliony, a niebiescy przekonywali, że za jakiś czas dzięki wydłużonemu potokowi uda im się osiągnąć 4Ghz.
Nie wszyscy chcieli w to wierzyć, ale… mieliśmy kolejne iteracje, aż do momentu, w którym w końcu do deski kreślarskiej usiedli inni specjaliści z innego kraju i stworzyli architekturę Core Duo (z której Intel wyciskał ostatnie soki jakieś 11-generacji).
Tyle historyjki, wróćmy teraz do naszego ulubionego mikroba. Przed laty mieliśmy „normalne” szczepionki i „normalne” metody zapobiegania nieszczęściom typu pełna kwarantanna. Od jakiegoś czasu wszyscy słyszą magiczne słowa mRNA i paszport, dzięki którym zaszczepieni osobnicy i osobniczki teoretycznie mogą robić wszystko co chcą. Do tego dochodzi brak stosowania klasycznych metod walki z zagrożeniem, czyli… np. brak odcięcia lotów (ale takiego globalnego).
I co?
Nie działa.
Odpowiedź: no to dajmy kolejne dawki, ale nie co 6, tylko co 3 miesiące (to zdaje się zrobiła Wielka Brytania)
Czy nie przypomina to idealnie przypadku Pentium IV?
Cechą charakterystyczną obu spraw jest to, że i tu, i tu mamy gigantyczne kontrowersje (co powoduje, że ten przypadek różni się np. od wprowadzania na rynek kolejnych generacji pamięci RAM, które dopiero po jakimś czasie są równie szybkie od poprzedników).
Moje pytania: kiedy wreszcie usłyszymy, że to jednak nie działa i potrzebna jest inna strategia? (a najpewniej rezygnacja ze wszystkich blokad, bo nowy wariant jest podobno lekki jak tysiące innych wirusów). Ile jeszcze bólu ludzkiego zobaczymy, zanim to nastąpi? I czy te różne nietrafione działania nie idą w kierunku zbrodni przeciwko ludzkości? (no bo w sumie, jeśli przykleja się małe plasterki na otwarte złamanie, albo mówi, że jak leje, to rosa jest…)
A żeby nie było, że mówiłem tylko o Intelu – AMD miało swoje Pentium IV pod nazwą Phenom. I też musieli zrobić wszystko od nowa (żeby był Ryzen), a jak na tym wyszli, to chyba widać…
Powinienem coś też wspomnieć o Microsoft i różnych etapach agonii Windows, ale wtedy pewnie ktoś powiedziałby, że jest nudny (cały wywód zrobiłby się niebezpiecznie długi).
I dlatego myślę, że lepiej było by tu znaleźć analogię z Black Friday.
Dawno, dawno temu producenci mieli swój rytm wprowadzania produktów na rynek. I pojawiały się one, gdy były gotowe, a ludzie kupowali to, co potrzebne. Ale… nie mogło tak być, i wszyscy zaczęli być przyzwyczajani do tego, że są premiery w określonych dniach (i teraz wielu wręcz wstrzymuje się z zakupami, bo… przecież za rogiem nowa generacja). I nagle zakupy są robione bardziej cykliczne – czy korporacje na tym wyszły dobrze to nie wiem, ale chyba nie, skoro mądrzy ludzie musieli aż wymyślać czyszczenie magazynów.
I tak dostaliśmy dzień, w którym teoretycznie bardzo dużo dobrych produktów jest tańszych (piszę teoretycznie, gdyż nowa świecka tradycja nakazuje podniesienie ceny, a potem jej „obniżenie”). W USA podobno w tym roku w ten sposób „poszło” znacznie mniej rzeczy niż w zeszłym. Jak przypuszczam, chodzi o trudniejszą sytuację ekonomiczną, ale… nie tylko (i w ten oto piękny sposób ludzie są wkurzeni, a owa wspaniała metoda na czyszczenie magazynów chyba przestała działać).
I jak? Trzeba było kombinować Janusze biznesu? (tutaj przepraszam tych, którym pieniądze nie spływają z nieba i zwyczajnie nie mają z czego obniżać). I co teraz? Będziemy mieć czyszczenie magazynów co miesiąc zamiast normalnego zbijania cen?
Czy tak czy inaczej – podobne operacje są zawsze ze szkodą dla ludzi, i jeżeli coś nie działa, to nie można się w to pchać zbyt długo. Może to i banał, ale wielu o tym zapomina, i na siłę wciska różne rzeczy po raz pierwszy, drugi, trzeci, pięćdziesiąty (mówię też o działaczach z lewej strony).
Szkoda, bo przez to tak naprawdę coraz bardziej stajemy się cywilizacją, która żyje tym, że „kiedyś” będzie dobrze. Jeszcze tylko dwa tygodnie… jeszcze tylko miesiąc… jeszcze tylko jedna, trzy, pięć dawek… w ten sposób nie potrafimy żyć teraźniejszością, a to jest bardzo istotna zmiana, mająca bardzo poważne negatywne konsekwencje.
Dziękuję za uwagę.