mwiacek.comColorColor | Mobile  
Czy na sali są jeszcze jacyś Polacy? O morderstwie w majestacie prawa w Polsce i USA (2021)
Submitted by marcin on Fri 05-Nov-2021

polski
polski blog
salon24.pl



Ten post będzie wybitnie nietechniczny, za co z góry przepraszam.

USA

W maju 2020 policjant zabija człowieka. Nie był to kryształowy człowiek, niemniej pozostawał człowiekiem. Splot różnych zdarzeń spowodował, że naprzeciw siebie stanęło dwóch mężczyzn, z których jeden zginął.

Wydarzenie budzi protesty w całym kraju. Wszyscy się aktywizują. Budzą się demony. Dochodzi do burd, chuligaństwa i innych rzeczy, które nie powinny mieć miejsca. Politycy, którzy to popierają, dostają skrzydeł. Władza prezydencka mniej lub bardziej słusznie przechodzi w drugą stronę (można dużo dyskutować, czy nie było tam nieprawidłowości), rok później w kraju jest coraz gorzej, natomiast osobę zabitego ociepla nawet Disney

Polska

Aborcja jak w wielu krajach potrafi być dostępna jak dropsy w sklepach. Zasadniczo nie budzi większych emocji (kto się tego boi jak święconej wody, nawet o tym nie myśli; kogo nie boli sumienie albo musi, korzysta), ale... nagle w środku podobno wielkiej epidemii zmienione zostają przepisy. Pretekstem jest religia, chęć zablokowania procedury kobietom, które tego nadużywają, i tysiąc innych rzeczy. Jedno przegięcie zamienione jest w drugie. Do głosu dochodzą emocje. W cały świat idzie informacja chociażby o biciu kobiet pałkami teleskopowymi.

W następnym roku ginie kobieta. Idzie do szpitala, bo szuka pomocy. Wierzy, że mili panowie i panie dochowają przysięgi Hipokratesa. W wyniku splotu okoliczności ginie. Mamy więc dwie śmierci, i zero korzyści. Nie dość, że to tragedia, to jest to też przykład tego, do czego doprowadziła wojna zajadłych zwolenników i przeciwników aborcji.

Co będzie jutro? Całkowite zabronienie leczenia kogokolwiek?

Gdy patrzę na to z boku, to nie widzę wielkich demonstracji. Trzeba pamiętać, że jutro zginąć może nie jakaś obca (za przeproszeniem) baba, ale kochająca żona czy córka. Aż mnie zastanawia - gdzie są teraz ludzie? Czy naprawdę nikogo to już nie obchodzi? Czy naprawdę syndrom sztokholmski i przywiązanie do władzy jest takie silnie?

Policjanci i policjantki, jutro może to spotkać bliskie wam osoby. Pójdą do szpitala, i mogą z niego nie wyjść, bo ktoś uzna, że tak jest bardziej religijnie. Pamiętajcie o tym każdego dnia.

A tak w ogóle, to gdzie jest ta „totalna opozycja”? Jak przyszło do demonstracji na Placu Zamkowym, to potrafili wrzeszczeć o szczepionkach. A teraz? Pochowali się pod jakimś kamieniem?

I co? Nagle przestało zależeć też wszystkim młodym ludziom? Można było protestować w sprawie „biednych emigrantów” lub rok temu, a teraz nagle zabrakło słów?

Podsumowanie

Tak wygląda porównanie USA i Polski. Czy kręgosłup Polaków jest już złamany czy o czymś zapomniałem?

Update: czy Polska naprawdę nie ma ważniejszych tematów niż temat aborcji? Czy majstrowanie przy tych przepisach (i przyzwalanie na to) jest właściwe w obecnym czasie? Czy jest to próba przykrycia innych tematów? (polski ład, Turów, i inne). Skoro budzi to takie emocje, to co mają czuć przepracowani lekarze w szpitalach?

Nie namawiam do demonstracji ani obalania rządu, ani niczego innego. Chciałem tylko pokazać różnice w pewnych zachowaniach między USA i Polską, i myślę, że to mi się koncertowo udało.

Komentarze chyba mówią same za siebie - ludzie częściowo chcą widzieć określone rzeczy i zamiast myśleć logicznie wchodzą w tryb, w których wyzywają od prawaków, lewaków, itp. i muszą przekonywać innych do swojej racji (co najmniej jeden komentarz niebezpiecznie dryfuje w kierunku gróźb karalnych, i nie powinien mieć miejsca).

Nie jestem ekspertem od wszystkiego, ale naprawdę - jest podział, i to jest prawdziwa tragedia Polski. Jest odwracanie uwagi od spraw ważnych, i to jest prawdziwa tragedia Polski. I wreszcie jest śmierć ludzi, którzy zmarli w wątpliwych okolicznościach w szpitalu w XXI wieku. I to jest tragedia, o której trzeba mówić. Bo jak ludzie umierają, to nie może być już gorzej.