melbet login
Czy technika wciąż służy ludziom? I czy nowy sprzęt ma sens? (2021)
Submitted by marcin on Thu 04-Nov-2021

polski
polski blog
salon24.pl


Artykuł został opublikowany w serwisie salon24.pl

W tym miejscu powinienem oczywiście zacytować pewne chore dziecko, krzyknąć „how dare you? how can you waste? how can you polute world?” i dodać kilka ekologicznych hasełek, bo to modne. Powinienem, ale nie zrobię, a nie zrobię tego co najmniej z kilku powodów, które opiszę dalej.

Na początku jednak opowiem, dlaczego ostatnio chciało mi się śmiać do rozpuku. Przeczytałem, jak to tylko narzekam i biadolę, i jestem naiwny, bo uważam, że kapitalizm istnieje naprawdę.

Tak się składa, że istnieją różnego rodzaju teksty (np. poważne, techniczne, lekko prześmiewcze czy ironicznie). Myślę, że w swoim krótkim życiu popełniłem kilka należących do każdego rodzaju, i (jeśli się wczytać) udowodniłem, że jednak twardo stąpam po ziemi.

Tak się też składa, że ciężko jest określić to, co mamy obecnie. Teoretycznie jest to demokracja (w znaczeniu: władza ludu), ale w praktyce rządzi garstka. Teoretycznie jest to kapitalizm, ale regulacje rządowe i monopole, duopole albo kartele powodują, że obecna sytuacja nie ma nic wspólnego ze zdrową konkurencją (a właśnie - Facebook i Google jakoś tak ostatnio mieli gentleman agreement o reklamach, a Apple zarabia miliard zielonych papierków dziennie). Teoretycznie nikt nikogo na nic nie naciska, i każdy jest mega tolerancyjny, a w praktyce...

Ale dobrze - miałem nie narzekać, i (jeśli dobrze zrozumiałem istotę skierowanego do mnie komentarza) wierzyć w piękny świat, w którym

mocą rozporządzeń można usunąć wirusa z różnych określonych miejsc, albo w którym

piękna luksusowa biżuteria (na każdą kieszeń oczywiście) powoduje, że święta są magiczne,

albo w którym piękna młoda znana blogerka całkiem przypadkowo wpada na CEO Apple (to ta, która rozpakowywała 7 iMaców za przynajmniej 47593PLN)

ewentualnie wreszcie świat, w którym nowy tata załatwi wszystkie problemy rodziny. W tym ostatnim przypadku podobieństwo do osób kiedyś żyjących jest jak najbardziej przypadkowe, przekazów podprogowych nie ma, a mnie dziwnym trafem skojarzyło się, że skoro jest taki zwrot „sugar daddy” (który oznacza co oznacza) i można w sumie mówić o „white daddy”, a nie powinno się używać słowa „black”, to powinno być chyba też określenie „brown daddy”, a brown podobnie jak meta od Facebooka jakoś dziwnie kojarzy mi się z narkotykami.

To tyle, jeśli chodzi o wspaniały świat, w którym nie ma miejsca dla starych, schorowanych i smutnych ludzi. A jeśli chodzi o komentarze... zdaję sobie sprawę, jak bardzo wielu z nas pluje sobie w brodę z tego powodu, że głosowało na partię X albo za wejściem do Unii Europejskiej, albo wreszcie dlatego, że czyta coś niemiłego, co jest czystą prawdą (nie chce tego dopuścić do swojej świadomości, bo prawda w oczy kole).

No ale dobrze... odejdźmy od tego wszystkiego i wróćmy do laptopa z wideo z początku.

Człowiek jest generalnie istotą, która śmieci, i to śmieci bardzo dużo. Potrafimy wyrzucać do kosza całkiem sprawne sprzęty (pokazany MacBook po wymianie wyświetlacza dostał jeszcze jedną szansę, i miejmy nadzieję, że będzie używany), i z jednej strony recycling to bardzo ciekawa inicjatywa, z drugiej jednak strony, czy taki sprzęt nie będzie

  1. dosyć mocno energożerny (jak na standardy dzisiejsze)
  2. się zużywał (gdyby trafił do jakiegoś muzeum, to mógłby nacieszyć oczy naszych następców)

Trochę w tym momencie narzuca mi się skojarzenie ze starą motoryzacją - wszyscy kochają stare auta, autobusy i motocykle, i np. coś takiego budzi szczery podziw

...ale czy naprawdę ktoś o zdrowych zmysłach chciałby jechać za czymś takim? Przecież to mocno śmierdzi (wiem, bo miałem kiedyś wątpliwą przyjemność stać z niewłaściwej strony, i poczułem starego Forda sprzed wojny i bardzo starego diesla, który nie wiedział, co to norma Euro).

I teraz najlepsze. Dzięki technice powinniśmy móc projektować i produkować kolejne rzeczy, dzięki którym będzie poziom naszego życia się podniesie. Ale czy tak się dzieje?

Silnik spalinowy od dziesiątków lat właściwie się nie zmienił, i jego ogólne zasady są wciąż takie same. Owszem, były strony o kanonierce, były próby z układem Wankla, i mamy inny układ zasilania (wtrysk zamiast gaźnika) czy bardziej skomplikowane sposoby oczyszczania spalin (katalizatory), ale tak naprawdę wciąż głównie polegamy na układzie, w którym mamy blok, cylindry, tłoki, panewki, i... rozrząd. Codziennie na świecie wymieniane są tysiące odpowiednich elementów, a kolejne tysiące się psują, powodując najczęściej nienaprawialne szkody w silnikach.

Na wideo widać jak zwykłe Arduino pomogło wyeliminować ten element. Zadam pytanie retoryczne: dlaczego nie używamy czegoś takiego na masową skalę? Dlaczego nie robimy iluś takich zmian i pchamy się w elektryki, w których są takie problemy z bateriami? Albo w wodór, przy którym dwutlenek węgla to podobno mały pikuś? (wszyscy oczywiście znamy odpowiedzi, i gdy nie wiadomo o co chodzi...)

Pójdźmy dalej.

Czy ta rewolucja w końcu dotrze do wszystkich pojazdów? Można by oszczędzić tony gumy.

Teraz kilka obrazków:

image image image image

Pochodzą z 2010 i mojego artykułu „Ubuntu 10.04 i Mint 9 - rozwiązania dla ludzi ?”. Myślę, że praktycznie cały tekst mógłbym dzisiaj wziąć, zmienić w nim informacje o wersjach, i byłby aktualny. W sumie mamy podobne założenia GUI, podobne opcje, podobnie długo odpalają się aplikacje.

Dlaczego tak się dzieje?

Tak naprawdę zatrzymaliśmy się już dawno temu, a co gorsza cofamy. Weźmy takiego Excela. Fajny kiedyś był, taki prosty. A teraz?

To wideo jest oczywiście ironiczne, ale bardzo dobrze pokazuje to, że ktoś kiedyś stworzył dwuwymiarową tablicę z komórkami, ktoś inny dodał do niej masę jakichś opcji, nielogicznych formatów, skrótów i magicznych rzeczy, a my się z tym męczymy od lat.

To nie jest jednostkowy przypadek - gdy ostatnio próbowałem MS Worda na komórce, to myślałem, że osiwieję (dla odmiany napisany od zera chiński WPS Office po prostu fruwał).

Można dużo pisać o Apple, i często pełni u mnie rolę czarnego charakteru - wpadki z jakością, konieczność bycia online przy czyszczeniu zawartości, ohydne planowane postarzanie, problemy z urządzeniami medycznymi stawianymi obok ich produktów, odblaskowe ekrany, itd. itd. Pomimo tych wszystkich narzekań nie można jednak wyjść z podziwu, jak sprawnie stworzyli szeroką gamę urządzeń, które obecnie zaspokoją wiele gustów - już bezgłośny MacBook Air 8GB/256GB jest więcej niż wystarczający jako laptop dla użytkownika domowego czy nawet półprofesjonalnego.

Mało urządzeń może się z tym równać (w sensie, że stoją na podium w tak dużej ilości kategorii na raz), ale... dochodzimy albo przeszliśmy ten punkt, że sprzęt jest bardziej niż wystarczający.

Teraz czas na software na miarę M1. Nie chcę pisać o roku Linuksa, bo to się opatrzyło, ale... na pewno Windows powinien odejść do lamusa.

Czy więc teraz w końcu nadejdzie ten moment, że ludzie w końcu będą mogli realizować swoje pasje? Że będą mieli wystarczającą chęć do tworzenia? I będą chcieli robić naprawdę rewolucyjne projekty?

Chciałbym w to mocno wierzyć w naiwności mojej (będzie ona dalej zamierzona). Załóżmy, że w firmach przestano by wymieniać laptopy czy telefony co dwa lata (ewentualnie wprowadzono by jakieś bonusy dla tych pracowników, którzy będą używać ich dłużej).

Czy wtedy doszlibyśmy do sytuacji, że jednak wrócono by do optymalizacji?

Poniekąd mocno się zastanawiam, co Apple zaproponuje za rok. Na pewno nie wszyscy montują filmy (więc nie zużywają dysków SSD, które w urządzeniach sadowników się nie zmienia), i... jedyną opcją na wyciągnięcie od nich twardej konkretnej kasy są abonamenty.

I co będzie dalej?

Pytam się, bo więcej filmów i programów oznacza więcej danych do zapisania (i śmieci).

A może należałoby zacząć limitować ilość sprzętu dostępnego dla każdego człowieka?

Chora dziewczyna krzyczy „how dare you” i oczywiście wierchuszka wciąż pokazuje hipokryzję... ale możliwe, że tak naprawdę jedynym rozwiązaniem ekologicznym byłoby zmniejszenie produkcji sprzętu do minimum (ewentualnie płacenie ogromnych pieniędzy za zużycie energii i surowców, jak również za awarię wyprodukowanych urządzeń po przekroczeniu iluś procent awaryjności).

Pomarzyć zawsze można. I szkoda tylko, że to raczej się nie spełni w świecie, gdzie mądrzy zaczynają przegrywać z głupimi (polecam artykuł na ten temat, jeden z wielu zresztą).