polski
polski blog
salon24.pl
Miałem ostatnio przyjemność (?) oglądać ostatniego Jamesa Bonda. Film został opóźniony (z uwagi na placement produktów podobno musiano jeszcze raz nakręcić część scen), a jego premiera w oczach aktorów w Londynie była ogromnym sukcesem.
Przy mnie na dużej sali kinowej siedziało dosłownie kilka osób. Było cicho, bez oklasków i zachwytów. Pominę już akcję, w której w sumie niewiele się działo (nie chcę za dużo spojlerować). W całym filmie było dosłownie tylko kilka scen, gdzie dało zauważyć się jakieś gadżety. Nie pojawiło się zbyt dużo pięknych kobiet. Całości nie pomogła też treść trochę związana z obecnymi wydarzeniami na świecie. Bardzo przygnębiające wrażenie sprawiło dużo umoralniających dialogów, kajanie się filmowego agenta i jego los, a do tego rola niegdysiejszego odtwórcy Freddiego Mercurego, który tutaj wypadł blado. Bond został uśmiercony. Budzące mdłość nagromadzenie politycznej poprawności spowodowało, że pozostała tylko nazwa, natomiast nie ma już środka… nie ma szowinizmu, nie ma tego, czego można było oczekiwać po tego typu kinie. Ze szpiegowskiego thrillera zrobiono lekkie kino familijne, i podwójnie przykre jest to, że Brytyjczycy (po Doctorze Who czy Top Gear) po prostu zniszczyli kolejny żelazny punkt swojej kultury.
Samo kino też bezpowrotnie straciło swój urok i magię. Owszem, nastolatki może będzie kręcić chodzenie do ciemnych sal i wcinanie popcornu. Ale czy normalni ludzie to jeszcze łykną? No bo ile można oglądać odgrzewane kotlety?
To część większego procesu. Podam inny przykład. Pamiętam, jak pierwszy Obcy wywołał we mnie dreszcze, choć oglądałem go z VHS na małym telewizorku CRT. Wspaniałe tam było to, że sama postać stworka pojawiła się dosłownie na chwilę, a całe napięcie budowała tajemnica. Po latach dostaliśmy chociażby Prometeusza, który choć piękny wizualnie, dał za dużo konkretów. Szczerze mówiąc miałem wtedy wrażenie, że reżyserzy posunęli się w latach, że nie chcą serwować ekscytacji, tylko sprzedają masę gadania starego człowieka.
Takich przykładów jest o wiele więcej. Nie dziwnego, że te „superprodukcje” lepiej przejrzeć na podglądzie w domu. Ten Titanic zatonął, i przyszłość należy do oglądania w domach. A ten, kto uważa inaczej, zatrzymał się gdzieś pod koniec 2019.
Od tamtego czasu świat się zmienił. Bezpowrotnie. Ci, co mówią o powrocie do normalności, przespali chyba wszystko, co się stało. I nie ma co się łudzić, że będzie jak kiedyś, że już za dwa tygodnie wszystko się skończy. Nie skończy się. W wielu zawodach zakończyliśmy z pracą w domu, wiele rzeczy będzie przez komputer, itd. itd.
Może to i lepiej, że Bond właśnie teraz się skończył? No bo w sumie czy miałby jakiekolwiek szanse na konfrontację z bandą hakerów, którzy siedzą w samych gaciach?
A sami Anglicy to chyba przeżywają wielki szok, że brakuje im kierowców, i ci nie pchają się do imperium drzwiami i oknami. Czego tu jednak oczekiwać? Przyszłość u nich jest definiowana przez ludzi, którzy wywalają Ziemkiewicza.
Obyś żył w ciekawych czasach… I na pewno nie będą to czasy gentlemanów i agentów M6. Ci wywiesili białą flagę, w przeności i dosłownie. Więcej ekscytacji jest już chociażby na kanale Dust (regularne krótkie filmiki SF)